Wyszperane w przedwojennej prasie:
Trup bez głowy w rzece i inne zdarzenia na Bugu.
Zdarzyło się to w połowie sierpnia 1928
roku. Rybacy ze wsi Hołubie łowiący ryby w Bugu wyłowili zwłoki mężczyzny z
obciętą głową.
Początkowo
funkcjonariusze Policji Państwowej nie wiele mogli zrobić. Ograniczyli się do
zabezpieczenia zwłok, ich opisu i przesłuchania świadków. Personalia denata
pozostały na razie tajemnicą.
-
Zachodzi przypuszczenie, że mężczyzna został zamordowany, a dla zatarcia śladów
zwłoki wrzucono do rzeki – spekulował 20 sierpnia 1928 r. reporter „Ziemi
Lubelskiej” w artykule „Straszny połów”.
Nieco ponad tydzień później dzięki
intensywnej i żmudnej pracy operacyjno-
śledczej policjantów tajemnica „trupa z odciętą głową” - jak go
określiła prasa - została rozwikłana. Ustalono, że zmasakrowane zwłoki starca
to trup Michaiła Szamraja 78- letniego mieszkańca wsi Mołników w gminie
Grzybowice powiatu włodzimierskiego. Mordercą jest zaś jego syn 43 letni Nazar.
„
Nazar mieszkając z ojcem postanowił posiąść cały dość znaczny jego majątek. Nie
mogąc się doczekać jego śmierci uplanował dla swego życiodawcy szczegółowy
plan, który na samo wspomnienie ścina krew w żyłach. Było tak. W nocy z 13 na
14 sierpnia wyrodny syn poszedł do łoża ojca i uderzył go pałką w głowę –
relacjonował ustalenia śledztwa 28 sierpnia dziennikarz „Ziemi Lubelskiej”.
Z dalszej części artykułu pod wiele
mówiącym tytułem tytułem „Dla zdobycia majątku syn morduje ojca” dowiadujemy
się: „że kiedy ojciec dawał odznaki życia synek uderzył go kilka razy obuchem
siekiery w klatkę piersiową łamiąc mu 4 żebra. Potem, po bestialskim znęceniu
się Szamraj legł bez ducha. Wówczas syn- zwierzę zawlókł zbroczone krwią zwłoki
ojca nad rzekę Bug i tam, o zgrozo, odciął mu głowę siekierą. Następnie sięgnął
z niego ubranie i bieliznę i razem z odciętą głową ojca i własną zbrukaną
ojcowską krwią koszulą zapakował do worka, a nasypawszy dużo piasku wrzucił do
rzeki. Syn – zwierze odwlokszy trupa o kilkadziesiąt metrów od miejsca ohydnej
operacji odcięcia głowy ojcu wrzucił zwłoki do wody sądząc, że w ten sposób
zatrze ślady zbrodni. Sprawiedliwości i stanie się zadość. Ohydny morderca
został ujęty i osadzony w więzieniu gdzie odpokutuje swoją straszną nieludzką
zbrodnię”. Jaki był epilog sądowi tej zbrodni? Cóż, wymaga to dalszego
wertowania przedwojennych gazet, bo tak makabryczna zbrodnia, nie mogła
pozostać przecież bez echa.
Kilkanaście tygodni wcześniej śledczy
musieli rozwiązać inną zagadkę. 24 maja około godziny 8.30 we wsi Prehoryłe z rzeki Bug wyłowiono
zwłoki dziewczynki. Wstępnie oceniono, że mogła mieć od 9 do 12 lat. Policja postawiła
hipotezę, że zwłoki do Prehyłego przepłynęły prawdopodobnie z powiatu
włodzimierskiego. Przez kilka dni tożsamość dziewczynki była tajemnicą,
rozpalając od plotek okoliczne wioski. Dopiero 3 czerwca 1928 r. Ziemia
Lubelska” rozwiała domysły informując:
„W
toku dochodzenia ustalono, że to 9 letnia Wasylisa Byk pochodzi ze wsi
Litowierz [red. prawdopodobnie Litowiż]
gm. Grzybowice pow. włodzimierski”. Przyczyną śmierci było utonięcie.
Z kolei 6 grudnia 1936 r. „Express
Lubelski i Wołyński” donosił: „Kra wywróciła łódkę na Bugu”. Ofiarami wypadku
zostali mieszkańcy osady Kryłów 18 letni Moszek Gołąb i 22 letni Aron Biterman.
Młodzieńcy wybrali się do jednej ze wsi leżących po drugiej stronie Bugu celem
zakupienia kilku sztuk cieląt. Obaj usiłowali się przeprawić przez Bug mała
łódką. Gdy znaleźli się na środku rzeki łódka została wywrócona przez odłam
kry, która płynęła gęsto tego dnia.
-
Gołąb i Biterman wpadłszy do rzeki poszli na dno. Dotychczas zdołano wydobyć
zwłoki Gołębia, poszukiwania Bitermana trwają – pisał Express Lubelski i Wołyński.
Do kolejnej tragedii doszło kilka miesięcy później w sierpniu 1937 roku. Mieszkaniec osady Kryłów 36 letni Moszek Blander wjechał koniem zaprzężonym do wozu do rzeki Bug w celu napojenia zwierzęcia. Natrafiwszy na głębie Blander poszedł na dno rzeki wraz koniem i wozem. Informację o tym wypadku można znaleźć łamach „Expressu Lubelskiego i Wołyńskiego z 27 sierpnia 1937”.
To tylko niewielki wycinek spraw z
udziałem - nazwijmy go umownie- kryłowskiego odcinka Bugu wyszperany w
przedwojennej prasie. Zapewne utonięć i przeróżnych zdarzeń, także
kryminalnych, było przed wojną o wiele
więcej. Wymaga to jednak dalszych badań.
Kryłów 1909 roku. O tym pisała prasa:
Na łamach „Ziemi Lubelskiej” z 1909
r. można przeczytać m.in. o Żydach, którzy obcinali sobie palce, aby nie pójść
do wojska, o skarbie spod figury św. Jana, obrabowaniu grobu Horodyskich i
głupim zakładzie, który doprowadził do śmierci.
„Miasteczko
Kryłów nad Bugiem, urocze ustronie, gdzie do dziś dnia stoją ruiny zamku
obronnego, nigdy przez nikogo
z inteligencji polskiej nie było odwiedzane. Widocznie, że nie wszyscy wiedzą o
malowniczym Kryłowie, bo zapewne dla zaspo-kojenia samej ciekawości przybyliby
tutaj. Dobrze by to było, bo przez gościnę ludzi inteligentnych byt miasta się
podnosi, a z nim oświata" – ubolewał 24 maja 1909 r. na łamach „Ziemi
Lubelskiej” autor tekstu podpisany jako Feliks Dąbrowski.
Utyskiwał,
że „od dziesiątków lat oświata zgasła u nas, książek nikt
nie czyta, bo nie
potrafi, jedną gazetę otrzymuje miejscowy kowal, jednak wiadomości
przeczytane
zatrzymuje dla siebie, osoby starsze czytać potrafią modlą się więc w
kościele
na książkach, a inni zupełnie czytać nie potrafią, to też nic dziwnego,
że rozpowszechniła się u nas głupota, pijaństwo, kradzieże, handel w
całości zagarnięty przez Żydów. Smutny to acz prawdziwy obraz a
wina za to spada na miejscową inteligencję, która powinna
przodować i zająć
się rozszerzeniem oświaty. Zachęcając do nauki i czytania gazet,
dzieciom kupować elementarze, miewać odczyty, szerzyć
oświatę”.
W tymże artykule znalazła się także informacja, że
28 kwietnia tego roku w sądzie miejscowym skazano 10 Żydów na 8 miesięcy
więzienia za obcinanie sobie palców w celu uwolnienia się od służby wojskowej.
14
września 1909 roku na łamy „Ziemi Lubelskiej” trafiła
wzmianka o niezwykłym i
tragicznym zdarzeniu, do którego doszło we wsi Małkowie nad
Bugiem. Miejscowy
kowal niejaki Mikołaj Myszczuk założył się o 10 rubli z miejscowymi
gospodarzami, że w przeciągu 2 godzin zje środek z gorącego
chleba z kwartą miodu, 6 gruszek twardych, dużych oraz wypije
dwie kwarty wody. Nieborak zjadł to,
wygrał 10 rubli, lecz kilka dni później nacierpiawszy się zmarł
w wieku 25 lat.
Zabrali skarb,
rozebrali figurę
„Siedem
wieków mija jak zbudowano zamek obronny
w Kryłowie i otoczono go wodą. Obecnie pozostały tylko ruiny, które dumnie
sterczą nad miastem. Te same ręce, które pobudowały zamek pobudowały figurę św.
Jana, która stoi na gościńcu za miastem. Mieszkańcy otaczali figurę czcią,
uważali za patronkę swego” – opisał 6 października na łamach „Ziemi Lubelskiej”
autor podpisany, jako „Czajka”.
„Czajka”
donosił, że 20 lat temu miejscowy niedowiarek pojechał z wozem i nakopał ziemię
pod figurą. Kopiąc znalazł kociołek z pieniędzmi, po czym umknął do Galicji. Od
tego czasu rozeszła się pogłoska, że są jeszcze pieniądze pod tą figurą.
-
Komu tylko była potrzeba ziemi, ten szedł pod figurę i kopał w nadziei
znalezienia skarbu. Taka profanacja trwa lata i nikt się jej nie
sprzeciwiał. Obecnie figura runęła na ziemię, a zbrodnicze ręce rozbiły
młotem figurę na kawałki cegieł, gruz sprzedano i
obecnie nie ma śladu figury, która na straży stała od
wieków. Tak szanują u nas
pamiątki historii – biadał autor tekstu.
Niewykryci
zbrodniarze dopuścili się w naszym mieście świętokradztwa. Oto
dostawszy się do
grobu familijnego rodziny śp. Horodyskich zbrodniarze pootwierali
trumny i
powyciągali z nich ciała zmarłych poszukując kosztowności. Czyn
świętokradczy
oburzył cała okolicę. Władze wzięły się z całą energią do wykrycia
sprawców
karygodnego czynu – opisywał bulwersujące zdarzenie z 15
listopada „Czajka”. „Ziemia Lubelska” w
wydaniach z 1909 r. nie podaje czy
świętokradców ustalono.
20
grudnia korespondent „Ziemi Lubelskiej” donosił
o brutalnej zbrodni, do której doszło w Małkowie. Na łąkach znaleziono zwłoki
człowieka z klasy rzemieślniczej. Denat miał głowę porąbaną siekierą. Wstępne
śledztwo ustaliło, że mężczyznę zabito gdzie innej, a dla zatarcia śladów
zbrodni ciało przewieziono wozem na łąki i tam porzucono. Przy nieboszczyku
znaleziono 3 ruble i zegarek. Kim był zabity? Nikt z miejscowych nie poznał go.
Z
lektury „Ziemi Lubelskiej” z 1909 roku dowiedzieć się można
także, że przy
oddziale pocztowym w Kryłowie uruchomiono oddział telegraficzny z
przyjmowaniem
listów wewnętrznych. A także o projekcie budowy kolei rządowej,
która miała biegnąć od Ostrowa przez Zawichost, Tomaszów
Lubelski, Kryłów i do Włodzimierza.
Od redakcji:
1. Na cmentarzu prawosławnym w Małkowie znajduje się
nagrobek tragicznie zmarłego Mikołaja
Myszczuka.
2. Opisana figura występuje w dokumentach kryłowskich z przełomu XVIII i XIX wieku. Stała przy Gościńcu Hrubieszowskim.
Rozróba
w kwietniu 1935 roku w pijalni niejakiego Engielsberga w Kryłowie
odbiła się echem po Lubelszczyźnie. Podburzony tłum chciał pobić
miejscowych Żydów. Sytuację opanowała dopiero policja. Zaczęło
się od tego, że do Kryłowa przybył Mieczysław O. mieszkaniec
kolonii Małków. Mężczyzna „znany w okolicy złodziej i
nożownik” – jak go opisała „Gazeta Lubelska Express
Codzienny” - szwędając się po osadzie w pewnym momencie wywołał
awanturę z kilkoma Żydami. To spowodowało zbiegowisko miejscowej
ludności. Stronnicy O. z okrzykiem „Bij Żydów!” rzucili się w
kierunku piwiarni niejakiego Engielsberga, gdzie kilku Żydów jadło
obiad. Ci widząc zbliżający się w ich kierunku tłum
zabarykadowali się, poczym zaczęli strzelać. Zrobiło się
groźnie. Posłyszawszy strzały na miejsce awantury przybyła
policja. Dopiero funkcjonariuszom Policji Państwowej udało się rozpędzić
tłum.
W
samej piwiarni przeprowadzono rewizję w poszukiwaniu broni. - Badani
Żydzi wyjaśnili, że strzelali ze straszaków w obawie przez
pobiciem ich przez tłum. Mieczysława O. pociągnięto do
odpowiedzialności karnej za spowodowanie zajścia – kończył
relację dziennikarz „Gazety Lubelskiej Expressu Codziennego”.
donosiła ta sama gazeta 4 stycznia 1935 roku. Owego trupa odkryli chłopi na jednym z pól wsi Szychowice. Przez przypadek, bo poszukiwali skradzionych rzeczy swego sąsiada Aleksandra Przyta. Penetrując okoliczne pola i zarośla, dostrzegli w miarę świeżo wykopany dół. Kiedy postanowili sprawdzić, co kryje, na głębokości 1 metra 10 cm znaleźli zwłoki nieznanego mężczyzny. Nieszczęśnik został zamordowany strzałem rewolweru w czoło. Przybyła na miejsce policja i medyk sądowy na podstawie stanu zwłok stwierdzili, że morderstwa dokonano około dwa miesiące wcześniej.
W lipcu 1932 roku na łamy prasy trafiła natomiast informacja „o tajemniczej kradzieży w Kryłowie”.
„Głos Lubelski” informował, że do mieszkania Bichlera Symchy dostali się w niewykryty na razie sposób złodzieje. Ich łupem padła spora suma, 3600 zł gotówką oraz inne pieniądze w srebrze jak ruble i korony. Gazeta podkreślała, że policja w tej spawie prowadzi energiczne dochodzenie, bo sprawa jest zagadkowa.
_____________________________________________________________
„Jak waleczny Jankiel zabezpieczył się przed napadem Cyganów”
–
tak informacje spod Kryłowa zatytułował 28 czerwca 1933 roku „Głos
Lubelski”, opisując tragiczny wypadek, jaki zdarzył się w lesie
Grab pod Kryłowem. W lesie tym rozłożył się obozem tabor
Cyganów. Traf chciał, że drogą przejeżdżał kupiec żydowski
Jankiel Ojsbruch z synem i właścicielem
wozu Pawłem Guzem. Ojsbruch zobaczywszy Cyganów począł drżeć na
całym ciele i zwierzać się towarzyszom podróży, że wykonają
oni natychmiast napadł na jego osobę.
-
Przestrach niczym nieuzasadniony tak podział na Żyda, że
postanowił walczyć do upadłego i w razie, czego drogo sprzedać
swoje życie. Na wszelki wypadek umyślił sobie grę wojenną.
W
strategicznym umyśle Jankiela odezwały się zdolności wodza –
pisał dziennikarz „Głosu”.
Postanowił,
więc zademonstrować swoją gotowość walki. Dobył rewolweru i
począł nim ostentacyjnie manipulować przed oczyma Cyganów.
Ponieważ Jankielowi ręce drżały ze strachu i z powodu
nieumiejętności obchodzenia się z bronią palną w pewnej chwili
rozległ się strzał i ciężko raniony w plecy woźnica Paweł Guz
zwalił się brocząc krwią na ziemię.
-
Takie skutki heroizmu do reszty przestraszyły walczącego Żyda.
Zajechawszy do szpitala w Hrubieszowie oskarżył Cyganów o zbrojny
napad. Faktyczny stan rzeczy został jednak wkrótce ujawniony i
Jankiel odpowie przed sądem za lekkomyślne postrzelenie Pawła Guza
– informowała gazeta.
_____________________________________________________________
Na łamy prasy lat 30 trafiały także i to często informacje o licznych rewizjach u obywateli Kryłowa w celu rekwizycji nielegalnych bimbrowni. Monopol spirytusowy państwa w okolicy przełamywano, bowiem często.
Opracował:
Robert Horbaczewski
www.roberthorbaczewski.pl